Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzecia płeć.djvu/263

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

trzebujemy pokazywać tego wszystkim, a nawet sami wolimy nie przyglądać się jej.
— Zgadzam się z mamą, jednak nie mogę zgodzić się na to, że do gatunku takiej brudnej bielizny zaliczono rzeczy tak piękne, jak miłość. Cóż może być piękniejszego niż naprzykład miłość... koni?! Obrzydzono też ciało ludzkie...
— Przestań, dziecko drogie — stanowczo ucięła pani Kostanecka. — Mówisz głupstwa.
— Ale to nie argument, mamusiu!
— Jesteś zbyt młoda i niedoświadczona i opowiadasz mi okropne rzeczy. Przebierz się teraz, bo za kwadrans podadzą kolację.
Odwróciła się do swoich rachunków. — Buba wzruszyła ramionami:
— Pruderja — pomyślała i poszła do siebie.
Wieczorem czytała książkę Lindsey’a „Bunt młodzieży“. I to ją utwierdziło jeszcze bardziej w przekonaniach. Przedewszystkiem rzecz była napisana lekkostrawnie, życiowo, a pozatem była bardzo rozumna.
— Trzeba naprawdę być ślepcem, by nie widzieć tych oczywistych prawd, a człowiekiem nieuczciwym, by trzymać się starych przesądów, które sprowadzają tyle nieszczęść — myślała zasypiając.
Książki Lindseya „Bunt młodzieży“ i „Małżeństwo koleżeńskie“ zajęły Bubie kilka wieczorów. Połykała rozdziały zachłannie. To już nie była filozofja, to było życie, wobec którego musiały ustąpić wszelkie abstrakcyjne i nierealne poglądy moralizatorskie. Cóż znaczyły może i słuszne dowodzenia ojca, czy pana Tańskiego, skoro życie zadaje im kłam nagiemi, stwierdzonemi nie przez byle kogo, lecz przez sędziego, faktami! Stare obyczaje przeżyły się i już nie znajdują zastosowania. Nie mogą znaleźć. Zmieniło się tempo życia, warunki bytu, zmieniło się społeczne położenie kobiet. I konser-

261