Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom II.pdf/233

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

niezależność, który dla tej niezależności gotów jest wejść w konflikt z własną wygodą, który dla tej wolności wyrzekł się tysiąca sposobnych ułatwień w swej egzystencji, ułatwień, jakie utrzymujemy dzięki dobru istnienia społeczeństwa, jego praw i jego ochrony.
— Tak, można nazwać Jana Winklera jednostką aspołeczną, mamy podstawy, by dostrzec poważne różnice miedzy jego etyką, a etyką naszą, z tego, co sam mówił o sobie, wiemy, że za najwyższe prawo uważa prawo do życia. Zastanówmy się! Jakichże wielkich krzywd owocem musiałaby być powzięta przezeń decyzja zamordowania biednej, słabej istoty, dla której i dziś ma tylko najcieplejsze słowa życzliwości.
— Panowie Sędziowie! Nie posiadam dowodów niewinności Jana Winklera! Jedynym dowodem jest on sam! Ten człowiek nie mógł popełnić zbrodni! I na Boga, ten człowiek jej nie popełnił!
Ostatnie słowa rozbrzmiały niemal zaklęciem. Wśród martwej ciszy adwokat zwolna opuścił wyniesione ręce i usiadł.
Nagle w kacie sali czyjeś ręce uderzyły brawo, za ich przykładem poszły drugie, trzecie, czwarte i oto po chwili cała publiczność zerwała się z miejsc, a wielka sala Sadu Okręgowego rozbrzmiała szalonemi, entuzjastycznymi oklaskami...
Dobra minuta upłynęła, zanim gwałtowne dzwonienie przewodniczącego zdołało opanować hałas, umożliwiając surowe skarcenie wybryku i zapowiedź opróżnienia sali jeżeliby coś podobnego miało się powtórzyć.
Replika prokuratora Alicji Horn na mowę adwokata była czemś, czego jeszcze w sali tej nie słyszano. Wprost trudno było sobie wyobrazić, by ludzkie słowa mogły się powiązać w tak potężne akordy oskarżenia, w tak olśniewające kontrasty przeciwstawień, w tak miażdżąjące lawiny wymowy.