Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom I.pdf/61

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Oj, jakiś ty nudny. Patrz, już za dwadzieścia siódma. Spóźnisz się do teatru.
Westchnął i wstał:
— Mam przyjechać po ciebie?
— Nie — potrząsnęła głową — spotkamy się w westibulu. Kup bilety w jakimś szóstym rzędzie. Tylko bądź łaskaw pamiętać, że ja płacę za siebie.
Nie odprowadziła go do przedpokoju, lecz wprost poszła do Julki.
Dziewczyna podniosła z nad książki uśmiechnięte oczy:
— Poszedł doktorek?
— Tak. Jakże się czujesz?
Julka wstała i przeciągnęła się:
— Trochę jestem zmęczona. Tak sobie myślałam, że po maturze, jeżeli ty dostaniesz urlop, pojedziemy naprzykład na Hel! To byłoby cudownie. Jeszcze nigdy nie widziałam morza.
— Zobaczysz je jeszcze nie raz — przytuliła ją Alicja.
— Na wsi też przyjemnie, ale u obcych... Jaka szkoda, Alu, że ani ty, ani ja nie mamy krewnych na wsi.
— Wogóle nie mamy nikogo — powiedziała Alicja — jesteśmy same.
Dziewczyna przytuliła się do niej mocno:
— Mnie to wystarcza, Alu, mnie naprawdę to wystarcza, to jest bardzo dużo.
Zegar wybił siódmą.


ROZDZIAŁ 5.

Wentylatory huczały ogłuszająco, przez rozsunięte zasłony okien sączyło się mgliste światło grudniowego poranka.
Kelnerzy poprzebierali się już w swoje marynarkowe ubrania, tylko barman, chudy pan Grabowski