Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom I.pdf/60

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

jem nie jest mieć kogoś, lecz należeć do kogoś, być jego własnością. A teraz... mam dwadzieścia osiem lat, zrewidowane poglądy, no i... ciebie.
Znowu się zaśmiała:
— Tak, drogi Władku, pod dobrym adresem skierowałeś swoje pocieszenie. Ale ostrzegam cię przed zwracaniem się z tem do inych kobiet, które jeszcze nie wyzbyły się... ambicji niewolnictwa.
Była znowu opanowana i spokojna:
— No, ale do rzeczy. Tedy Profesor Brunicki nic nie wie o panu Pawle Hornie?
— Nic poza tem, że umieszczony został w zakładzie w Tworkach.
— Spodziewam się, żeś napisał do zarządu zakładu z zapytaniem?
— Tak, zaraz po wyjściu z kliniki wstąpiłem na pocztę i wysłałem list. Na odpowiedź podałem swój adres, bo sądziłem, że byłoby ci przykro...
— Wszystko jedno — wzruszyła ramionami — zresztą nie mnie przecie zależy na pośpiechu.
— Jesteś dziś bardzo niedobra dla mnie, Alu — powiedział pocichu.
Pogłaskała go po łysiejącej głowie:
— Widzisz — uśmiechnęła się — to dla równowagi: — ty jesteś dla mnie zadobry. Aha! Dzwonił do mnie twój przyjaciel...
— Łęczycki?
— Łęczycki. Umówiliśmy się, że pójdziemy do teatru na Shawa, a później na kolację do „Savoyu“. Musisz więc pójść do domu przebrać się
Czuchnowski zrobił płaczliwą minę:
— Znowu! Już trzeci raz w tym miesiącu! Ja tak nie znoszę knajpy!
— Możesz nie iść.
— Jakto mogę? Nie mogę. A pomyśl tylko: ty zrana masz Sąd, ja szpital, Łęczycki swoją kancelarję. Znowu zaciągnie się do drugiej, czy trzeciej...