Przejdź do zawartości

Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Pamiętnik pani Hanki.djvu/371

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nie dostarczy jej do skopiowania bardzo ważnych i tajnych dokumentów państwowych. Oczywiście mój mąż kategorycznie odmówił i zapowiedział, że złoży na nią doniesienie. Ja uprosiłam go, by mi to powierzył, gdyż przy sposobności pragnęłam zobaczyć pana pułkownika, a już wiedziałam z góry, że mogę liczyć na pańską dyskrecję, za którą jestem ogromnie wdzięczna.
Na pytanie pułkownika wyliczyłam z notatki Freda o jakie dokumenty chodziło i zapytałam, czy w razie aresztowania tej kobiety jej brudne oszczerstwa, rzucane na Jacka będą brane pod uwagę.
Od początku zastanowił mnie spokojny uśmiech, który nie schodził z twarzy pułkownika. Teraz sięgnął do szuflady i położył przede mną fotografię, pytając:
— Czy o tej kobiecie pani mówi?
Szeroko otworzyłam oczy: przede mną leżała podobizna miss Elizabeth Normann.
— Tak — zawołałam w najwyższym zdumieniu.
— Mieszka w hotelu „Bristol“ pod nazwiskiem Elizabeth Normann. Czyż nie tak?
— Ależ pan pułkownik wie o niej!
— Nie myli się pani. Mamy ją na oku odkąd przyjechała do Polski.
— Od Bożego Narodzenia?
Przecząco potrząsnął głową:
— O, nie. Bawi już tu od jesieni. Co prawda przedtem używała innego nazwiska i innej powierzchowności.
— Więc pan wiedział, że ona jest szpiegiem? Dlaczegóż pan jej nie aresztował?
Spojrzał na mnie z miną zupełnie rozbawioną:
— Widzi pani, czasami obcy szpieg może być bardzo pożyteczny. Na przykład dzięki tej pani zdołaliśmy zlikwidować kilku wysoce niebezpiecznych jej wspólników i przeciwników. Właści-