Przejdź do zawartości

Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Pamiętnik pani Hanki.djvu/309

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

chrząknął i sięgnął po teczkę, z której wydobył plik papierów:
— Przystąpmy jednak do rzeczy — zaczął. — Otóż przede wszystkim muszę pani zakomunikować, że miss Elisabeth Normann i tancerka kabaretowa Sally Ney są jedną i tą samą osobą. Szereg osób rozpoznało ją w Buenos Aires. Nie może być co do tego najmniejszej wątpliwości.
— Więc jednak? — zawołałam triumfująco.
— Tak. Nie omyliła się pani. Zresztą osoba ta, jak udało się nam ustalić, używała w różnych miejscowościach globu różnych nazwisk. Dotychczas naliczyliśmy ich dwanaście.
— Czy między innymi nie używała mego nazwiska? — zapytałam z niepokojem.
Spojrzał na mnie bardzo uważnie:
— Czy miałaby ku temu jakieś podstawy?
Wzruszyłam ramionami:
— Jeżeli ktoś używa wielu nazwisk, można być pewnym, że robi to bez żadnych podstaw prawnych.
Przecząco potrząsnął głową:
— Jako madame Renowicka nie występowała nigdzie. Raz tylko, w ubiegłym roku w Rzymie, a następnie podczas podróży po Libii posługiwała się polskim nazwiskiem...
Pochylił się nad papierami i z trudem wyrecytował:
— Halina Jaszczołt. Strasznie trudne nazwisko.
Uśmiechnął się do mnie porozumiewawczo:
— Czy Polakom też z taką trudnością przychodzi wymawianie nazw cudzoziemskich?
— O, nie — zaprzeczyłam. — Chyba, że są to nazwy na przykład flamandzkie. Nigdy sobie nie umiałam z nimi poradzić.
— Chętnie podjąłbym się lekcyj, gdyby pani kiedyś zawitała do nas. — Skłonił się nie bez kokieterii.
— Z tego wynika, że pan niedługo zabawi w Warszawie?
— Muszę stąd wyjechać jak najprędzej. Mam dwie bardzo