Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Pamiętnik pani Hanki.djvu/292

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

prawdę postępowałam z nim lekkomyślnie. Ach, gdyby człowiek mógł się rozdzielić, gdybym mogła jakimś zaklęciem rozszczepić się na kilka istot! Na pewno znalazłabym w sobie i taką, która poszłaby z Romkiem i taką, która by została przy Jacku i taką, co płakałaby nad grobem biednego Roberta... Mnóstwo.
Gdy patrzę w siebie widzę jak jestem skomplikowana. Z ilu dobrych i złych, próżnych i rozumnych jednostek składa się moja indywidualność.
Niestety, nie umiem podzielić ani swego ciała, ani swojej duszy. A świat każdą próbę takiego podziału nazywa kradzieżą. Zmusza do ukrywania jej pod tysiącznymi pozorami, do przysłaniania woalkami obłudy, do paczenia swego charakteru kłamstwem i wybiegami. Czemu w duszy człowieka, czemu w mojej własnej duszy tkwi ta przeklęta żądza wyłączności?...
Jacek, z którym kiedyś o tym rozmawiałam, tłumaczy to dość prozaicznie, wrodzonym każdemu stworzeniu instynktem posiadania, poczuciem własności. Dlaczego miłość nie może być tak jak powietrze, którym oddychają wszyscy i którego nikt innym nie zazdrości, nie odbiera, nie wzbrania? A przecież miłość jest jak powietrze. Wypełnia cały świat, poczynając od roślin, a kończąc na ludziach.
Niewątpliwie i to, co czułam dla Tota było pewnym rodzajem miłości. Miłość ma tyle form i tyle nasileń. Tyle gatunków i różnych wartości. Jakże tu je segregować i szacować, jak ocenić chociażby miłość ciotki Magdaleny do owego człowieka o dziwacznym imieniu Anzelm, o imieniu zaczerpniętym z jakiejś fredrowskiej komedii, jakby dla kontrastu do swego typu, wyrwanego żywcem z rosyjskiej literatury.
Wiem, że nie będę mogła długo otrząsnąć się z wrażenia, że długo nie zapomnę tej makabrycznej historii. Mostowicz, któremu to opowiedziałam, wyraził zdanie, że nie zaszkodzi mi takie zajrzenie od czasu do czasu „życiu w zanadrze“.
— To zmusza do refleksji — mówił — i pogłębia nasze wia-