Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Pamiętnik pani Hanki.djvu/26

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

By nie dać po sobie poznać, że mnie zaskoczył wzruszyłam ramionami.
— Ach, Toto już od dawna zrezygnował z zabiegów o moje względy. A tu jednak stryj zgadł, że zaczęło się od listu. Dowiedziałam się o Jacku strasznych rzeczy. Jestem wprost w rozpaczy...
— O, aż w rozpaczy? Zdradza cię?
— Gorzej, stryju, znacznie gorzej: on jest żonaty!
— No, ostatecznie, moja droga, — z robioną powagą powiedział marszcząc brwi — to nie jest dla mnie aż taką nowiną. Wprawdzie nie byliście łaskawi zaprosić mnie na ślub, ale wiem, żeście się pobrali.
— Ach, stryju, tu nie chodzi o żarty! Jacek naprawdę jest żonaty z jakąś kobietą!
Kiwnął głową:
— To już pocieszające, że z kobietą...
— Jakto? — nie zrozumiałam.
— Mogłoby się okazać na przykład, że jest zboczeńcem.
— Ach, stryju, to naprawdę sprawa poważna. I jeżeli stryj mi nie pomoże... Ja dosłownie nie wiem, co mam począć! Opowiem wszystko po kolei. Więc Jacek przez roztargnienie zostawił na biurku otwarty list...
Stryj mi przerwał:
— Jeżeli zostawił, to znaczy, że nie przywiązywał doń większej wagi.
— Ależ przeciwnie. Ogromnie mu na nim zależało.
— Skąd wiesz, że zależało?
Nie byłam zadowolona z tej indagacji. W gruncie rzeczy nie należało to do sprawy.
— No, bo wrócił po ten list i był bardzo zaniepokojony — powiedziałam.
— A cóż było w liście?