Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Pamiętnik pani Hanki.djvu/185

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sprawiedliwości, gdyby jedni zechcieli ujawniać motywy swoich działań, a drudzy wnikać w nie i oceniać według sumienia.
Mówił jakby do siebie. Był zamyślony i smutny. Odezwałam się luźno:
— Ludzie są zbyt zajęci sobą...
— Przeciwnie — potrząsnął głową. — Zajmują się swoimi bliźnimi, ale zajmują się powierzchownie. Stąd tyle fałszywych opinii i tyle jadu. Jestem najbardziej przekonany, że w niebie znajdzie się znacznie więcej osób, niż my przypuszczamy.
Pomyślałam o Robercie i przytaknęłam:
— Naturalnie. Całkowicie podzielam twoje zdanie. Nigdy przecież nie wiadomo, jakie straszliwe, czy po prostu nieprzychylne okoliczności złożą się na czyjś zły postępek.
Spojrzał na mnie uważnie:
— Na serio tak myślisz?
— Zupełnie serio. Każdy może popełnić błąd.
Jacek pocałował mnie w rękę:
— Cieszę się, że myślisz w ten sposób. Tym bardziej się cieszę, Haneczko, że wyrozumiałość jest cechą tak rzadką, zwłaszcza u kobiet. Wiesz, miewałem czasami różne myśli o tobie. I nigdy nie miałem najmniejszej wątpliwości, że jesteś mi zupełnie wierna. Ale zastanawiałem się nad tym, co zrobiłbym, jakbym postąpił, co czułbym, gdybym się dowiedział, że mnie zdradzasz.
Zaśmiałam się:
— Nigdy się o tym nie dowiesz. Jeżeli cię zdradzę, zrobię to tak przebiegle, że nawet się nie domyślisz.
Uśmiechnął się i zerknął z ukosa na mnie niezbyt pewnie.
— Wiem, że żartujesz, kochanie. Ale ja chcę pomówić o tym poważnie. Otóż przede wszystkim rozmówiłbym się z tobą. Musiałbym sprawdzić, czy wina nie leży po mojej stronie. W iluż wypadkach tak bywa. Mąż zaniedbuje żonę, poświęca jej zbyt mało czasu, czy obojętnieje na jej sprawy. Nie interesuje się jej życiem wewnętrznym... Ach, istnieje przecież wiele motywów...