Przejdź do zawartości

Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Pamiętnik pani Hanki.djvu/169

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mini taką Dunkę, czy Holenderkę, która chodziła na promenadę ze swoim pięcioletnim chłopczykiem. Wprost kokietowała nim wszystkich. Ubierała go cudownie w aksamitny granatowy garniturek lub w biały pikowy. Musiała go wytresować. Inaczej nie zaczepiałby wszystkich panów. Ale robił to z takim wdziękiem, że żaden z nich nie potrafił się oprzeć.
W rezultacie wciąż była otoczona prawie tak, jak ja.
Mój Boże! Tak myślę o posiadaniu dziecka, a jeszcze sama nie wiem, czym nie powinna błogosławić tego, że jesteśmy bezdzietni. Przecież jeszcze nie wiadomo, jak skończy się sprawa z tą belgijską Angielką. Stryj dziś nie telefonował. Widocznie nie ma żadnych nowych wiadomości. Jacek przez cały dzień był w domu, tylko koło szóstej namówiłam go, by poszedł do moich rodziców. Ostatecznie naprawdę czuli się urażeni tymi kilkoma wypadkami jego nieuwagi.
Podczas jego nieobecności wyjęłam zza wanny paczkę Roberta, i schowałam ją w bieliźniarce. On tam nigdy nie zagląda. Co zaś dotyczy służby, mogę przecież chować klucz do toalety.
Swoją drogą postąpiłam może zbyt lekkomyślnie, domagając się od Jacka, by skłonił ciotkę Magdalenę do wyjazdu. Mam teraz mnóstwo idiotycznych spraw na głowie. Przecież to jest nonsens, bym zajmowała się dysponowaniem, pilnowaniem terminów prania itp., zwłaszcza teraz, gdy gnębi mnie tyle nieszczęść. Gosposia, którą wzięłam jest szczytem niezaradności. Wciąż zwraca się do mnie z pytaniami o jakieś głupstwa. A już mowy nie ma o tym, by umiała ułożyć menu, czy wiedzieć jak rozsadzić gości. Jacek dziś po raz trzeci dostał na pierwsze śniadanie herbatę, której nie znosi. Jak dużą sprawiło mu to przykrość, w tym najlepszy dowód, że sam mi to powiedział.
Kto wie, czy nie byłoby wskazane napisać do ciotki Magdaleny. Ostatecznie jej wyjazd załatwiony został w sposób zupełnie przyzwoity i wszyscy wzajemnie możemy udawać, że nasze roz-