Nieboszczyk Żegota miał trzydzieści procent udziałów a nadto pożyczył spółce sto tysięcy gotówką, co w książkach nie figuruje.
Dowmuntowi gdzieś w głębi mózgu rozjarzyła się zła iskierka. Perspektywa zamknięcia Bielawskiego w więzieniu… Czekaj, łajdaku!…
Tymczasem zbliżała się wiosna i nawał pracy rósł w zastraszającem tempie. Dowmunt, Grzesiak i Roman niemal nie wychodzili z biura. Dla niektórych wydziałów musiano wprowadzić godziny wieczorowe, na co personel sarkał, bowiem szef kategorycznie oświadczył, że o dodatkowem wynagrodzeniu mowy być nie może i tylko mgliście wspomniał o gratyfikacji.
Zbliżała się kampanja zbożowa i trzeba było nagwałt mobilizować gotówkę, zważywszy, że w Ratyńcu czekały jej napływu rozpoczęte inwestycje. Po długich wahaniach Andrzej zaproponował Ewie ulokowanie jej pieniędzy w „Adrolu“. Zgodziła się natychmiast. Cieszyła ją myśl, że w ten sposób jeszcze bliższa będzie życiu Andrzeja.
Od czasu wstrząsu doznanego wskutek halucynacji Dowmunta ich stosunki powróciły do dawnych, pozornie konwencjonalnych form, do obojętnych rozmów, do posłusznych, karnych słów. I tylko oczy nie dawały się ujarzmić. Wybiegały ku sobie spojrzeniami stokroć od słów wymowniejszemi, płonęły, jaśniały ku sobie pragnieniami… Czasem pochmurniały rozpaczą, czasem gasły w tępym bólu. Pogrążali się w tych misterjach i niemi żyli.
A niewiele tych chwil było i z konieczności stawały się one coraz rzadsze, Dowmunt bowiem, coraz mniej mógł urwać czasu dla siebie.
W domu spędzał zaledwie kilka nocnych godzin. Gnębiła go i rozrzewniała rezygnacja Marty, Marty, której nie mógł ani jednego postawić zarzutu… Czemuż nie umiał go znaleźć! O, ileżby lżej wówczas było mu na duszy… Lecz Marta wciąż nie zmieniała swego
Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Ostatnia brygada.djvu/235
Wygląd
Ta strona została skorygowana.