Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Ostatnia brygada.djvu/213

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Proszę pana i ja słyszałem. Firma „Adrol“. No i co?
— Konkurencja.
— Co ja panu powiem? Widzi pan, w każdym interesie, czy to w rządzie, czy w polityce, czy w handlu, najważniejsze jest nie to, co się zamierza, tylko kto zamierza? Osoba! Człowiek! Rozumie pan? — Jego metody, jego psichołogja.
— Słusznie.
— Otóż, proszę pana, co jest „Adrol“? „Adrol” to jest sobie taki szlachcic kresowy, co w Ameryce dorobił się pieniędzy, taki półarystokrata — półszlachcic, pan Dowmunt. Prawda, on ma duże pieniądze, ale szlachta zawsze miała pieniądze, a niech pan powie, czy było choć pięciu takich szlachciców, co na handlu coś zarobili? Nie, bo taka ich psichołogja. Przepraszam pana, pan, widzę, też jest szlachcic, ale jest pan człowiek rozumny, a rozumny człowiek nigdy się nie obrazi, kiedy jemu powiedzą, że on ma wrodzony brak do tego, czy innego…
— Ja się też nie obrażam. Bynajmniej. Ale dlaczego pan sądzi, że ten pan Dowmunt nie może zrobić dobrego interesu, skoro sam pan mówi, że w Ameryce dorobił się dużych pieniędzy?
— Otóż to, dlatego, że w Ameryce. Ja się pana pytam, czy u nas jest taki stan ekonomiczeskij, jak w Ameryce? Czy u nas pieniądz jest taki tani, jak w Ameryce?… Nie, u nas wszystko jest zupełnie inaczej, niż w Ameryce. A jak zaczął ten pan Dowmunt?… On zaczął jak w Ameryce. On założył wielkie biura, on wynajął masę urzędników, on robi i w węglu, i w fabrykach, i na giełdzie, i w zbożu. On odrazu na wiele interesów rzucił pieniądze. Proszę pana, ja panu tak powiem: ja, dzięki Bogu, mam kilka miljonów rocznego obrotu. Dlaczego mnie może wystarczyć jeden pomocnik buchaltera, któremu ja płacę za parę godzin wieczorowych sto pięćdziesiąt złotych miesięcznie? Dlaczego mnie może wystarczyć jedna maszynistka za sto złotych?