Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Ostatnia brygada.djvu/200

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Poza nimi nic nie istniało. Ani przeszłość, ani przyszłość, ani życie, ani śmierć.
A przecież tu, między nimi, umierał Michał Żegota, umierał śmiercią, która była ich tragedją, śmiercią, która była może ich czszęściem
Pili siebie oczyma, upajali się, aż do zawrotu głowy, swoją bliskością, swojem prawem do tego zespolenia się w jedno, prawem silniejszem od nich, od ich woli.
Milczeli. Od przyjazdu Dowmunta do Ostapówki nie zamienili dwuch słów. Mężczyzna nie mógł ich znaleźć, kobieta zaczaiła się, by nie spłoszyć nadziei szczęścia.
Drżała na myśl, że jednym nieostrożnym getem, jednym wyrazem nie w porę rzuconym, potrąci wąziutką kładkę, którą los wspaniałomyślny, wilkoduszny los, oparł wreszcie na dwu krawędziach przepaści. Po tylu latach… Po tylu latach…
Trwogą przejmowała ją myśl, że nie zdobędzie się na oddwagę postawienia stopy na tej kładce, że znowu trzeba będzie zawrócić na szary, ponury szlak, na szlak tęsknoty.
Nie, zanic! Raczej ta czarna otchłań, raczej koniec!
Michał Żegota poruszył się i powiódł dokoła obłąkanym wzrokiem. Na czole wystąpiły mu duże krople potu, usta uśmiechnęły się jakimś strasznym niezrozumiałym uśmiechem. Z gardła wydobyło się przerywne rzężenie.
— Poproszę doktora… — zerwał się Dowmunt.
Lekarz jednak uspokoił ich. To nic, to zwykły objaw.
— Czy, — zapytał Andrzej — czy to jest stan zupełnej nieprzytomności?
— Najzupełniejszej. Prawie zawsze chory już do końca nie odzyskuje przytomności.
Po kolacji Janek poszedł spać, lekarz do pokoju umierającego. Zostali w jadalni sami. Po chwili Dowmunt zapytał:
— W której klasie jest Janek?
Ewa drgnęła. Fala krwi uderzyła jej do głowy, owład-