Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Ostatnia brygada.djvu/162

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

że mnie pani zrozumie i zechce uszanować moje postanowienie… bo przecie…
Lena usiadła na poręczy fotela i zakryła oczy. Płakała.
Andrzej przetarł czoło. Boże! Jakże chorobliwie bał się tych łez. Zaczął chodzić. Na dywanie był szlak czerwonych trójkątów — od okna, aż do drzwi. Mierzył ten szlak krokami, nierównemi krokami i postanowił zeń nie zbaczać! Trzymać się kurczowo tej linji ratunku, kładki, zejście z której, równałoby się Kannossie u stóp tej kobiety, równałoby się klęsce, oznaczałoby ponowny skok w przepaść.
Szlak czerwonych trójkątów wydłużał się w nieskończoność. Stawał się coraz węższy, coraz chybotniejszy, a człowiekowi, który starał się utrzymać na nim równowgę, wydawał się cienką liną, rozciągniętą między ponurem wczoraj, a upragnionem… koniecznem! jutrem!…
Krople potu wystąpiły na czole…
Lena zwolna uspakajała się.
— Andy, ja cię… rozumiem. O, bardzo cię rozumiem, wiedziałam, że tak będzie, że tak być musi… Ale, ale to nieprawda, żeś ty był dla mnie tylko chwilą, tylko fragmentem… Ty… ty byłeś pierwszym mężczyzną, więcej, pierwszym człowiekiem… Tyś mi przebaczył! Rozumiesz!? Dzięki tobie wiem, że jest litość, że jest sprawiedliwość dobroci, że jest inne życie, lepsze, wyższe, stokroć piękniejsze od tego, jakie dać mogą miljony i wpływy, że jest życie pogody, ciszy, zgody z sobą samym… że jest inne życie, życie… nie dla mnie, szczutego psa, szczutej suki…
— Pani Leno!…
— Tak, tak… pamiętasz, powiedziałeś mi kiedyś piękne, słonecze, boskie słowa: — wszystko zrozumieć, to wszystko przebaczyć. Boże!… Do śmierci tego nie zapomnę. Wówczas zdołałam pojąć twego Boga… Zrozumienie, miłość i miłosierdzie… Jakież to wielkie i jak bardzo nie moje, jak okrutnie nie dla mnie… Nie mówiłam ci o tem nigdy, bo i pocóż?… Wiedziałam,