Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Ostatnia brygada.djvu/152

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nastrojem Marta, jeżeli nie zdawała sobie dokładnie sprawywy z celu przybycia Dowmunta, instynktownie wyczuwała, że o nią tu chodzi. Napełniało to ją radością, przyspieszało tętno krwi, dodawało wdzięku ruchom, melodyjności szczeremu śmiechowi i połysku oczom, które jak na dobrze wychowaną pannę zbyt może wyraźnie wypowiadały swój zachwyt.
Jej sympatja dla Andrzeja zabarwiona lekkim rumieńcem romantyzmu powstała przecie jeszcze zanim go osobiście poznała. W opowiadaniach kochanego profesorka Huszczy, Dowmunt, ten afrykański pioner, musiał imponować jak jakiś egzotyczny półbożek, bohater dwudziestego wieku, rycerz pracy i zdobywca. Oglądany zbliska stracił wprawdzie urok egzotyki, zyskał jednak wiele osobistym wdziękiem i urodą.
Marta nie miała usposobienia marzycielki. Teraz jednak uświadomiła sobie, że jeżeli kiedy jej wyobraźnia tworzyła typ mężczyzny, w którym mogłaby się zakochać, to był to zawsze typ bardzo zbliżony do Dowmunta. Gdy zaś tego wieczora kładła się do łóżka doszła do przekonania, że typ taki musiałby być z nim wręcz identyczny.
Nazajutrz zrana groom przyprowadził przed podjazd trzy osiodłane konie. Rodzeństwo miało pokazać Andrzejowi Nieszotę. W ostatniej jednak chwili pani Rzecka przypomniała sobie, że ma niezwykle pilny interes do Romana, wobec czego rola cicerone niepodzielnie przypadła Marcie, czem zresztą wcale się nie zmartwiła.
Dosiedli koni i ruszyli z miejsca kłusem, okrążając gazon. Gdyby mniej byli sobą zajęci, spostrzegliby może, że ich odjazd pilnie obserwują z za firanek pierwszego piętra obie ciotki rezydentki, z okna gabinetu papo i mamusia, a z za węgla cała służba w komplecie.
Zauważył to tylko odprowadzający ich Roman, który nagle zrozumiał i to, poco Andrzej przyjechał do Nieszoty, i poco matka wymyśliła jakiś nieistniejący interes, i dlaczego Marta jest tak podniecona.