Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Karjera Nikodema Dyzmy.djvu/76

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Silnej dłoni potrzeba — powiedziała — takiej dłoni... Taką dłonią można nie tylko swój los wykuć... Czasami mi się zdaje, że dla potężnej woli niema żadnych przeszkód, że nie istnieją dla mniej niemożliwości... Jest panią wszechwładną, łamie stal, buduje jutro... A jeżeli nie jest egoistyczna wyciąga dłoń ratuje i ratuje te biedne słabe istnienia... Ileż poezji ma w sobie tajemnicza moc silnego człowieka....
Zwolna cofnęła rękę i powiedziała:
— Pan pewnie sądzi, że jestem egzaltowana?
Nie wiedział co na to odpowiedzieć, więc znowu uciekł się do niezawodnego środka: syknął i chwycił się za łokieć:
— Boli?
— Bardzo.
— Biedny pan. Możeby doktora sprowadzić?
— Nie, dziękuję
— Tak chciałabym panu pomóc.
— Pani ma dobre serce
— I cóż mi z tego — rzekła ze smutkiem.
Machinalnie wzięła książkę.
— Będziemy czytali?
— A może to panią męczy?
— O, nie, lubię czytać głośno.
Zapukano do drzwi i rozległ się głos Kasi:
— Nino, mogę cię prosić na chwilę?
— Przepraszam pana — rzekła Nina wstając — zaraz wrócę.
Do uszu Nikodema dobiegły echa poirytowanych słów Kasi, a potem zaś wszystko ucichło.
Dyzma począł rozważać sytuację. Fakt, że podobał się pani Ninie zdawał się być pewnikiem. Jakie z tego można wyciągnąć korzyści? Czy przez jej protekcję da się dłużej utrzymać stanowisko administratora w Koborowie?...
— Wątpliwe — pomyślał — ona nie ma żadnego wpływu na męża. — Z chwilą zaś, gdy stary spostrzeże się, że nic nie potrafię, wyleje mnie bez gadania, a przecie wiecznie chorować nie mogę.