Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Karjera Nikodema Dyzmy.djvu/204

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przystąpimy do obrzędu, przypomnieć wam pragnę, kanony hermetyczne...
Dyzma przestał słuchać. Zbyt był zafrapowany oryginalnością sytuacji, by mógł skupić tak długo uwagę na jednym punkcie. Przyglądał się otaczającym go młodym kobietom i pannom. Niektóre z nich bardzo ładnie wyglądały w dziwacznych szlafrokach. Nagie ramiona, jakby wypływające z białych fałd lśniącego jedwabiu, głęboko wycięte dekolty i sam fakt, że wśród tylu kobiet jest tu jedynym mężczyzną — wszystko to działao nań podniecająco.
Już nie myślał: co i jak i dlaczego. Myślał tylko: — czy i kiedy?
Tymczasem panna Stella skończyła przemówienie i wydobyła z czerwonego pudełeczka małą złotą gwiazdkę, zawieszoną na takimż łańcuszku. Wśród uroczystego milczenia podeszła do Nikodema i zawiesiła mu gwiazdkę na szyi, poczem odstąpiła trzy kroki i upadła plackiem na dywan. Wszystkie pozostałe damy uczyniły to samo, za wyjątkiem pani Lali, która poszła do drzwi i przekręciła kontakt.
Ampla zgasła. Nikodem wzdrygnął się. Pogrążony w mroku pokój, trzy nikłe płomyki woskowych świec nad nim i te leżące w bezruchu kontury białych postaci, sprawiały wrażenie niesamowite.
Nagle panna Stella jęczącym głosem zawołała:
— Witaj nam, witaj, panie życia, miłości i śmierci!
— Witaj, witaj — powielekroć powtórzyły drżące głosy.
— Witaj nam, witaj dawco woli!
— Witaj, witaj — powtórzyły głosy.
— Witaj szafarzu wiedzy!
— Witaj... witaj...
— Witaj, mistrzu życia!
— Witaj... witaj...
— Witaj, twórco rozkoszy!
— Witaj... witaj...
Dyzma słuchał tej litanji i myślał:
— Powarjowały baby do reszty!...