Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Karjera Nikodema Dyzmy.djvu/205

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.

    Nagle panna Stella skończyła, zbliżyła się do Dyzmy i, zanim zdołał zorjentować się, pocałowała go w same usta. Ku jego zdumieniu po niej zrobiła to samo pani Lala, później obie hrabianki Czarskie i reszta pań.
    — Teraz spalcie kadzidła — rozkazała panna Stella.
    Po chwili z czterech rogów pokoju uniosły się sinawe dymki, pachnące jakimś dziwnym aromatem, słodkim i upajającym.
    Panie znowu zebrały się dookoła Dyzmy.
    Na znak panny Stelli wzięły się za ręce, tworząc półkole.
    Ona sama wzniosła ręce ku górze i zawołała:
    — Przybądź, o przybądź Panie!
    — Przybądź — powtórzyły wszystkie.
    — Okaż nam łaskę swoją! — wołała panna Stella.
    — Okaż...
    — Zejdź między nas!
    — Zejdź....
    — Wstąp w duszę zastępcy Twego!
    — Wstąp...
    — Wstąp w ciało Mistrza naszego!...
    — Wstąp...
    — Zapal go płomieniem!...
    — Zapal...
    — Rozpłomień go Twą niezmierną mocą!
    — Rozpłomień...
    — Przeniknij go żarem oddechu!...
    — Przeniknij!...
    Nikodema przeszedł dreszcz.
    — Kogo wołacie — zapytał przez zaciśniętą krtań nieswoim głosem.
    Odpowiedziały mu krzyki przerażenia. Niektóre były tak przejmujące, że mroziły mu krew w żyłach.
    — Przemówił, jest... To On!... — ozwały się głosy.
    — Kto?... — zapytał Dyzma trzęsąc się na całem ciele — kogo wołacie?
    Wtem, jakby tuż za karkiem, usłyszał wyraźnie głośne warczenie. Chciał zerwać się, lecz nie miał siły,