Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Karjera Nikodema Dyzmy.djvu/197

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Jednakże trzeba było zobaczyć, co tam stoi w tych papierach.
Podniósł broszurę i zaklął: była drukowana po francusku. Byłby ją znowu rzucił na ziemię, gdyby nie winjeta, a raczej rysunek. Ten go zaciekawił.
Wyobrażał dużą salę bez okien. W pośrodku na tronie siedział chudy facet z czarną brodą i z zamkniętemi oczyma. Nad jego głową jaśniała trzypromienna gwiazda i trzy płonące pochodnie. Dookoła plackiem na ziemi leżały nagie kobiety.
Policzył końcem zapałki:
— Dwanaście!... Aha, to niby te pątniczki... A tym facetem to ja mam być... Co za cholera!
Przerzucał kartki. Na ostatniej też był rysunek, na widok którego wzdrygnął się: przedstawiono tu kozła o dwunastu rogach, kozła z twarzą ludzką.
Dyzma teraz już nie miał wątpliwości:
— Djabeł.
Nie należał do wierzących, ani do praktykujących, jednakże teraz uznał za stosowne przeżegnać się, poczem na wszelki wypadek chwycił się za guzik:
— Fu, świnie!
Zkolei zabrał się do maszynopisu i z ulgą skonstatował, że jest sporządzony w języku polskim.
Czytał bardzo uważnie. Niektóre ustępy po dwa i trzy razy, a pomimo to, wielu rzeczy nie rozumiał, głównie dlatego, że nie znał znaczenia całej masy wyrazów.
Skombinował z całości to, że chodzi o stwarzanie „zrzeszeń siostrzanych“, że celem takiego zrzeszenia ma być zbliżenie się do ideału trzech praw: życia, miłości i śmierci, że najwięcej mądrości zyskuje się przez rozkosz ducha, ciała i rozumu, że w tym celu dwanaście pątniczek musi pojąć jakąś „Łaskę Niewolnictwa“ i wybrać „Dziewicę Orędowniczkę“, która wyszuka Pana Woli, Mistrza Gwiazdy, Dawcę Zrozumienia, którego to nazywać będą Wielkim Trzynastym.
Tu dowiedział się, że wybraniec taki musi odznaczać się wybitnemi talentami, być człowiekiem mądrym,