Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Karjera Nikodema Dyzmy.djvu/173

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zes Dyzma nieodmiennie natychmiast wydawał ostateczną decyzję:
— Tę propozycję odrzucić.
Albo też:
— Załatwić przychylnie.
Początkowo dyrektor miał daleko idące wątpliwości, jednakże z biegiem czasu ku swemu najwyższemu zdumieniu przekonał się, że decyzje prezesa zawsze są najszczęśliwsze.
Oczywiście, nie przypuszczał nawet, by w tych decyzjach jakąkolwiek rolę mogły odgrywać rozmowy prezesa z sekretarzem Krzepickim.
W tymże czasie patera do biletów wizytowych w prywatnem mieszkaniu prezesa Dyzmy zaczęła napełniać się kartami, na których widniały nazwiska nietylko wszystkich grubych ryb politycznych i finansowych, lecz i bardzo liczne nazwiska arystokratyczne. Nikodem własnoręcznie, za każdym razem, gdy inne bilety przykrywały kartę księcia Tomasza Roztockiego, wydobywał ją i kładł na samym wierzchu.
Wizyty przyjmował rzadko, tłumacząc się nawałem pracy. Tem niemniej rewizytował wszystkich, bacząc, by ściśle przestrzegać przepisów zawartych w książce „Bon-ton“.
Stosunki z panią Przełęską i magiczne słowo „Oxford“ otwarły przed Nikodemem wszystkie drzwi pluto- i arystokracji. Książę Tomasz nazywał go głośno nowoczesnym Wokulskim, a multimiljoner Zbigniew Szwarcnagel Neckerem dwudziestego wieku.
To też za rzecz normalną uznano, że gdy powstał ostry zatarg między rządem z jednej, a przemysłem naftowym z drugiej strony, obie z ufnością zwróciły się do prezesa Dyzmy, prosząc o arbitraż. Sprawa została przezeń rozstrzygnięta posalomonowemu. Najpierw zwlekał z decyzją, co zapewniło mu wdzięczność przemysłowców, następnie zaś uznał, że premje wywozowe na ropę naftową nie mogą być stosowane, co zadowoliło rząd.
Z racji tego arbitrażu, prasa ponownie zamieściła podobiznę Nikodema, z czego ten nie cieszyłby się