Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Ich dziecko.djvu/77

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sięgają granice dżentelmenerii?… Jak należy ustosunkować się do kobiety, kobiety z towarzystwa, samotnej i pozbawionej czyjejkolwiek opieki, po takim zdarzeniu?… Po zdarzeniu, za które tylko on ponosi przecież odpowiedzialność, gdyż jako mężczyzna powinien był myśleć, rozumować i decydować zarówno za siebie, jak i za nią!…
Oczywiście o małżeństwie (a tak postąpiłby prawdziwie uczciwy mężczyzna!) nie mogło być mowy. Już sam wiek Dolly był tu przekonywującym argumentem. Zresztą perspektywa małżeństwa z tą kobietą napełniała go wprost (nie chciał tego nazwać po imieniu) wprost rozpaczą.
— Tak, rozpaczą — wymusił z siebie.
I od razu rozumiał, że nie chce, że nie może jej w ogóle więcej widzieć. Zaraz jutro powinien złożyć jej oficjalną wizytę i szczerze, otwarcie postawić sprawę. Zapomniał się, przyznaje, że powinien ponieść wszelkie konsekwencje, lecz nie kocha jej, ubolewa, prosi o przebaczenie i zrywa, Dolly jako kobieta inteligentna i doświadczona, musi go zrozumieć! Musi pogodzić się z jego stanowiskiem…
— A jeżeli nie zechce? — zadrżał. — Jeżeli ona mnie kocha?…
Boże drogi! Wplątał się w straszliwe niewygodną sytuację. Gdyby w Warszawie był jeszcze Domaszewicz, zwróciłby się doń o radę.
Znał siebie zbyt dobrze, by wiedzieć, że wobec łez i zaklęć nawet takiej Dolly zbyt trudno mu będzie zdobyć się na stanowczość, na zdecydowany opór. Nie sądził wprawdzie, by Dolly domagała się małżeństwa. Był jednak pewien, że będzie chciała w jakiś inny sposób zacieśnić węzły tak nieopatrznie przezeń zawiązane.
— Nie, nie pójdę do niej. Napiszę list.
To wydało mu się najlepsze i natychmiast po powrocie do domu zabrał się do pisania. Zniszczył wiele kartek zanim uznał list za dobry, za dostatecznie przekonywujący i utrzymany w trafnej temperaturze chłodnej kurtuazji.
Spojrzał na zegarek. Było zbyt późno, by list wysłać.
— Zrobię to jutro — postanowił i uspokojony zasiadł do kolacji.