Strona:Tadeusz Boy-Żeleński - Markiza i inne drobiazgi.pdf/91

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

śpiewała ją zgrzybiała babcia, która za młodu była „kurtyzaną“, a obecnie, przesuwając nieco zakres pracy w kierunku odpowiedniejszym swemu wiekowi, pełni obowiązki dozorczyni publicznych miejsc ustępowych. Pomysłowa reżyserya wyposażyła ten numer we wspaniałą oprawę. Skulona bacia siedziała w rogu sceny koło swego zakładu, opodal świeciła uliczna latarnia, z góry sypał gęstemi płatkami śnieg. Za kulisami świstał przeciągle wiatr, wybuchając po każdej zwrotce złowróżbnym refrenem. Śnieg prószył coraz gęściej, babcia śpiewała coraz ciszej, i w końcu cisza grobu utuliła ją na wieki. Na scenie zjawił się fizyk miejski który obojętnie skonstatował zgon, a za nim dwóch grabarzy wyniosło martwe zwłoki.
Oto urywek tekstu:

Tak jak mnie dzisiaj tu widzicie
Babunią starą i zgrzybiałą,
I we mnie kiedyś drgało życie,
I świat ubóstwiał moje ciało.
Tłumnie klęczeli u mych stóp
Hrabiowie, księża i bankierzy —
Czy który, patrząc na mój grób
Pozna co tam pod spodem leży?