Strona:Tadeusz Boy-Żeleński - Markiza i inne drobiazgi.pdf/75

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Zwróciłem się ku tobie, i wraz cię spostrzegłem
Różową, podnieconą, i w duszy podbiegłem
Wnet ku tobie; tak twoja twarz, osoba cała,
Bujność, zdrowie, przeczuty kształt twojego ciała
Pod żerseyem nabitym dobrze, i sukienka
Pełna ciebie, rękawów też tkanina cienka
Jeszcze lepiej nabita, o rozkoszy! bowiem
Cóż nad ramię kobiece napęczniałe zdrowiem!
Wzięły mnie w jednej chwili, jak zwierzę co zgrzyta
Węsząc łup świeży. Oto już me ucho chwyta,
W kilku słowach co z ust twych wypadły jak z procy,
Akcent, jakim we Francyi mówią na północy,
(A znam go dobrze, bowiem żyłem tam dość długo)
I już wszczynam pogwarkę, prosząc cię byś drugą
Od krajana przyjęła ćwiartkę. Nuż w gawędy
Wdajemy się przy szklance, tędy i owędy,
O tem, owem, a wszystko skropione dostatnio
Winkiem miodem, naiwnie ciągnącem nas w matnią.
Reszta mi jakoś dziwnie z pamięci wypadła,
Coś, coś może majaczy się... Lecz ty, przybladła
Nazajutrz, dość znużona (ja, ach, jak znużony!),
Czy pomnisz może czemu, mów, po nocy onej,
Przy rannej czekoladzie, cośmy się poznali
Wczoraj ledwie, jużeśmy czule się tykali?