Strona:Tadeusz Boy-Żeleński - Markiza i inne drobiazgi.pdf/74

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
II.

Pytam się jeszcze siebie — o moja ty głowo! —
Gdzie, kiedy — bodaj w jakąś noc karnawałową —
Zaczęła się znajomość, co mnie uczyniła
Pijanym niewolnikiem twoim. Ty też, miła,
Nie pamiętasz; niech się więc w Księdze wspomnień zmaże
Ów dzień nad dniami; lub nie: toć się nie pokaże
Ta hańba, abym nie miał zrobić co w mej mocy,
By wskrzesić coś z obrazu tej czarownej nocy.
Tak, zaprawdę czarownej: ot, knajpka narożna,
Jeden z owych wieczorów parnych, gdy, rzec można,
Wszystko na zgubę człeka spika się w zawody:
Gazu płomyk syczący nad głową, moszcz młody...
Zabawa szła szeroko. Z sąsiedniej izdebki
Wnikało arystonu jęczenie i krzepki
Szurgot nóg, wpół-rytmicznie bębniących w oddali;
Gdy w tem drzwi się rozwarły od tanecznej sali,
Wyrzucając tłum cały — w nim ciebie — w mą stronę,
I głosem tym co sprawia iż milknę i płonę
Gdy rozkaz jaki rzuci twa gębusia wartka,
Krzyknęłaś: „Ależ upał! Garson, tutaj ćwiartka“!