Strona:Tłómaczenia t. I i II (Odyniec).djvu/476

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Oczy dziewicy padły na oszczercę.
Wzrok był łagodny: a jednak się zdało,
Że piorunową przeraził go strzałą.
Wzrok był łagodny — cóż w nim trwogę budzi?
O! ty Aniele Stróżu w sercach ludzi,
Sumienie!… twoja to święta powinność,
W chwilach cierpienia, pokrzepiać niewinność,
W chwilach tryumfu, być mścicielem zbrodni!…

IX.

Przebóg! przy stosie błysnął blask pochodni.
Lud bieży ku niéj. — Ach! stójcie, szaleni!
Przygaście pożar rosnących płomieni,
Zbawcie niewinność! — Próżno! nikt nie słucha.
Wznoszą się ognie, dym kłębami bucha.
Ach! ty sam chyba, sprawiedliwy Boże!
Twoja dłoń tylko ratować ją może!…

On płacz dziewicy usłyszał z wysoka,
Ujrzał niewinność; tchnął, i w mgnieniu oka,
Przed Jego tchnieniem płomień się uniża:
I jak piorunu błyskawica chyża,
Jak wąż ognisty, od stosu odstrzelą
Na głowy sędziów i oskarżyciela.

Struchlała głazem oniemiała rzesza…
Lecz cóż znów ciszę uroczystą miesza? —
Wzniosły się w niebo okrzyki radości:
„Cześć Wszechmocnemu! chwała niewinności!“