Strona:Tłómaczenia t. I i II (Odyniec).djvu/198

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została skorygowana.

    Do Trosachu tłum się wali:
    Włócznie, pióra, błyski stali,
    Widać z pyłu chmur;
    Jeźdni, piesi, pomieszani,
    Ścigający i ścigani,
    Prą się w paszczę gór.
    Jak w Braklinu otchłań mglistą,
    Niezgłębioną, przepaścistą,
    Wściekłéj wody szum:
    Jak w podziemny wir bałwany:
    W wąwóz ciasny, niedojrzany,
    Zapadł wrzask i tłum.
    A na polu, jak po burzy,
    Widać tylko mgłę rozwianą;
    Nikt nie został — prócz tych, którzy
    Już na wieki nie powstaną.

    XIX.

    „Coraz daléj echem grozy,
    Coraz ciszéj brzmią wąwozy; —
    Nuże! bardzie, przyśpiesz kroków!
    Pójdź oglądać grę wyroków,
    Odzie się Trosach drugą stroną
    W wód Katrinu patrzy łono,
    I na wyspę ich zieloną! —

    „Szczyt Benwenu’m wstecz przebieżał,
    U stóp moich Katrin leżał.