Wodzowie, wojsko, tłum radośny ludu,
Czekają na cię, by iść do kościoła. —
Ja to widziałam! — ja słyszałam zdala
Okrzyk tryumfu narodu i miasta! —
O! zbytek szczęścia tłoczy mię, przywala!…
Ratuj mię, wspieraj! bom słaba niewiasta.
Aleś ty smutna? — Szczęścia, coś nam dała,
Nie dzielisz sama? — Nie dziw! twoja dusza,
Co nieśmiertelny blask Niebios widziała,
Ziemską się naszą radością nie wzrusza.
O! gdybyś chciała czuć sercem kobiety!… —
Lecz precz ten oręż! precz hełm z twego czoła!
Nie gardź słodszemi płci twojéj zalety! —
Miłość się zbliżyć nie śmie i nie zdoła,
Póki w twych ręku lśni miecz Archanioła.
Czego chcesz po mnie?
Złóż oręż i zbroję,
Daj się miłości z twém sercem oswoić!
Stań sie niewiastą! —
Ja mam się rozbroić? —
Teraz? — O! wiedź mię na mordy i boje,
Na groty wrogów! — tam ja się rozbroję,