Na tle czerwonéj łuny, wznosi się śród cieni,
Jak z gorejących piekieł czarne widmo nocy! —
Zajrzała mię! — w méj duszy czuję wzrok jéj mocy.
Biada mi! — Nogi moje w pętach jéj uroku
Wikłają się i mdleją: wzrok mój w jéj widoku
Utkwił zaczarowany. — O! straszne katusze!
Bać się śmierci, i wiedzieć, że ją ponieść muszę! —
Zbliża się! — Precz odemnie nieszczęśliwca broni!
Miecz mój jéj nie pożyje, tarcz mię nie zasłoni;
Moc piekieł walczy przez nią! — Lecz przecież ma duszę,
Jest niewiastą: — w jéj sercu może litość wzruszę.
Joanna szybko zbliża się ku niemu).
Zginąłeś! krew angielska w żyłach twoich płynie.
Wstrzymaj się! — jam bezbronny! — u nóg twych jedynie
Chcę błagać ocalenia. — Widzisz młodość moję,
Ulituj się! — Raz piérwszy wyszedłem na boje,
Czcza chwała mię uwiodła. — Przebacz méj młodości!