Strona:Tłómaczenia t. III i IV (Odyniec).djvu/342

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Jako ów kamień spadły w nawałnicy,
Tli zda się ogniem gromów błyskawicy[1].
Tysiąc wietrzyków z murawą się pieści,
Tysiąc wietrzyków po liściach szeleści,
A każdy zda się innego stróż zioła,
Jego woń tylko roznosi dokoła.
A całe niebo blaskiem się uśmiécha,
A cała ziemia wonnością oddycha,
A całe morze usypia, ucicha —
Fale się tylko gdzie niegdzie podnoszą,
Jak upojone miłości rozkoszą
Piersi kochanki — gdy za lubym wzdycha!

Taka nad światem godzina wesoła
Świeciła wtenczas — świat w takiéj był ciszy:
Gdy Hilda z mdłości ockniona — dokoła
Nic, oprócz wody pluskania nie słyszy,
Co o brzeg łodzi bijąc zamiast wiosła,
Zlekka ją daléj po głębinie niosła. —

Lecz gdzież jest ona? — patrzy obłąkana —
Jestże to barka, co ją dzisiaj z rana
We łzach uniosłszy od Perskiego brzegu,
Szybkie delfiny wyścigała w biegu? —

  1. Drogi kamień Indyjski, zwany u starożytnych: Ceranium, gdyż jak mniemano, znajdowano go tylko w tych miejscach, gdzie piorun uderzył. — Tertulian mówi, że się tak połyskuje z wierzchu, jak gdyby wewnątrz był ogień. — Najpodobniéj do prawdy że to jest opal.