Strona:Tłómaczenia t. III i IV (Odyniec).djvu/152

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została przepisana.

    Jest jedno miejsce — osobne, kwitnące,
    Wiecznie zielone, rozweselające
    Nawet te gaje żałoby. —
    Tam jedna tylko, tchnąc samotną wonią,
    Róża rozkwita — posępna i blada,
    Rzekłbyś, rozpaczy zasadzona dłonią:
    Tak mdła, tak słaba, że zda się wiatr lada
    Liść jéj po polu rozproszy;
    Jednak choć wicher, choć burza się wścieka,
    Kwiat jéj trwa cało; — choć ręka człowieka,
    Co wszystko piękne w tym kraju pustoszy,
    Kwiat jéj oberwie: — niepojęta władza,
    Kwiat ten nazajutrz na nowo odradza:
    Jakby duch jaki miał ją w swojéj pieczy,
    Który jéj rany łzami niebios leczy,
    I czarodziejską mocą swego śpiewu,
    Co noc kwiat nowy wykołysze z krzewu! —
    Nie dziw, że dotąd Helleńskie dziewice
    Wierzą, że kwiat ten nie jest z tego świata,
    Co mu ni szkodzić nie śmią nawałnice,
    Ni szrony zimy, ani skwary lata:
    On zawsze smutny, lecz piękny jak w maju,
    Zdaje się tęsknić po kraju swym — raju.

    Nad kwiatem co noc ptaszek jakiś śpiewa,
    Ukryty w liściach pobliskiego drzewa:
    Sam dotąd ludzkiém okiem niedojrzany,
    Lecz głos ma wdzięczny, jak Hurysek lutnie.
    Nie jest to słowik w róży zakochany —
    Słowik nie śpiewa tak czule, tak smutnie!