Strona:Tłómaczenia t. III i IV (Odyniec).djvu/137

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została przepisana.
    XVIII.

    „Jestem ich wodzem: — czémże miałem zostać?
    „Gnębiony w domu niewolą i sromem,
    „Zniskąd pociechy niemogący dostać,
    „Wyśmiany, gdym jéj chciał szukać za domem:
    „W gnuśnéj się nudzie młody wiek mój trwonił.
    „Giaffir miecza i konia mi wzbronił!
    „Choć nie raz — Allah! ty wiész ile razy! —
    „W pełnym Dywanie śmiał tyran urągać,
    „Jakbym ja ostrza lękał się obrazy,
    „Lub nie miał siły wędzidła zawściągać! —
    „Na wojnę nawet brać z sobą nie raczył,
    „Na wieczną nicość, na wzgardę przeznaczył,
    „Bym bez nadziei, bez siły, bez chwały,
    „Śród niewolników przegnuśniał wiek cały!
    „Gdy ty — ty! któréj przychylność i wdzięki,
    „Choć słabiąc duszę, słodziły jéj męki —
    „Na zamek Bruzy zasłana spokojny,
    „Gościć w nim zwykłaś do skończenia wojny!… —
    „Harun naówczas, widząc jak mię nękał,
    „Jak mię bezczynny każdy dzień przywalał,
    „Wzruszył się — kary, śmierci się nie lękał,
    „Więźniowi użyć swobody pozwalał;
    „Puszczał samego — ufny memu słowu,
    „Że wprzód niż Basza — w pęta wrócę znowu. —
    „Próżnoby mówić, com czuł, com doświadczył,
    „Gdym po raz piérwszy na wolnym przestworze,
    „Wolném powietrzem odetchnął — obaczył
    „Błękitne niebo i szerokie morze!