Strona:Szymon Tokarzewski - Na Sybirze.djvu/34

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

szczera jak złoto: od wczorajszej północy, do dzisiejszego południa, my jednym ciągiem tańcowały...
— W kabaku, pod rudym pejsem — przerwał Suszyłow — u Eljaszki parszywego...
— A nieprawda! a łżesz — niby to zaperzyła się Czekunda — nie w kabaku i nie u Eljaszki, lecz u samego jenerała, z oficerami my zabawiały się pięknie.
— Niechaj będzie u jenerała — rzekł Suszyłow — jenerał wielka figura! ale jenerał jenerałowi nierówny!... ja wam powiem, mileńkie dziewoczki: wy u jakiego jenerała brodiagów[1] z jego oficerami hasały...
Ten żart przyjęty wybuchem śmiechu katorżnikow, a udanem oburzeniem kałasznic zakończył obustronną szermierkę słów.
Suszyłow jeszcze przygroził dziewczętom:
— Żebyście zaś słomiane krowy nie szczerzyły zębów do polityków!

— Właśnie że będziemy! „Prikaz” twój, wola nasza! — chichotały uszczęśliwione rozmową z kawalerami, a zapewne w równej mierze i tem, że groszyki do ich skórzanych kieszonek napływają za bułeczki które suto zaprawione wyborną wodą ze źródła, sączącego się z pobliskiej skały, stanowiły integralną część naszego obiadu.

  1. brodiaga, zbrodniarz zbiegły z katorgi.