Z Ojczyzny od rodziny nie miałem wiadomości żadnych.
Nic nie przypominało mi, żem kiedyś był członkiem ucywilizowanego społeczeństwa...
Wciąż doznawałem uczucia, że mściwa ręka cisnęła mnie na jakąś ziemię przeklętą, która oderwała się od naszej planety i skazaną jest na zagładę...
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
Kiedy Iwan Tatarinow wyłudził odemnie wszystkie moje fundusze... kiedy oboje moi gospodarstwo, każde na swój benefis i na swoją rękę, tudzież wspólnemi siłami ograbili mię ze wszystkiego, co przywiozłem z sobą, — gdym posiadał już tylko tę odzież, którą miałem na sobie, zniszczoną i podartą przez długie, codzienne użycie — położenie moje stało się okropne, wprost nie do zniesienia...
Pod wpływem rozpaczy postanowiłem uciekać...
Nie raz jeden, o moje uszy odbiła się nazwa: „Skorodum”.
Przypomniałem sobie, że ołoneczanie do tego Skorodumu robili wycieczki po gorzałkę i rozmaite „pokupki”.
Przypuszczałem więc, że ów Skorodum jest wsią ludną, bogatą i postanowiłem się tam dostać.
Było to przedsięwzięcie bardzo hazardowne i niełatwe do uskutecznienia...