— „som tacy... Ja wam mówię, gaspada, jest ich mnogo, mnoga ilość!...
Tak swoje opowiadanie skończył Maksimienko.
Po wyjściu z Tobolska partya, do której nas włączono, po całomiesięcznym pochodzie zatrzymała się na dłuższy odpoczynek, w powiatowem mieście tobolskiej guberni, zwanem: Tara.
Bracia Polacy, osiedleńcy w Tarze: Karol Bogdaszewski, Adam Kłosowski, Konstanty Dorotkiewicz, Skiwski, Chomnicki odwiedzali nas codziennie i to parokrotnie, w ten sposób uprzyjemniając nam i osładzając przebywanie w „aresztanckim dworze”.
Lecz po zamknięciu bram więzienia, wieczorami, nudziliśmy się okropnie, nie grając w karty, ani nie spijając się, czem zwykle urozmaicali sobie czas w areszcie nasi współtowarzysze „brygandy”.
Wieczorami w izbie, gdzie nas, Polaków relegowano, pojawiał się zwykle niejaki Maksimienko.
Kim zacz był ów dziadzisko?...
Nie dopytywaliśmy się i zapewne nie do-
Strona:Szymon Tokarzewski - Na Sybirze.djvu/138
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.