Strona:Szymon Tokarzewski - Bez paszportu.djvu/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Daj to Boże! wzdycha ksiądz Rogoziński. O jedno tylko upraszam: zanotujcie to sobie dobrze w pamięci, żem wam tę karkołomną eskapadę odradzał.
— Najchętniej stwierdzam, że poważnych i wszelkich argumentów użyliście, kanoniku, aby mię do wyjazdu zniechęcić, żeście mi ten wyjazd odradzali najusilniej.





Kostroma, d. 4 sierpnia 1882 r.

Wyjazd mój do Warszawy zdecydowany...
Jestem wesoły i rzeźki, jak gdyby mi ze dwa dziesiątki lat ubyło.
Ksiądz Rogoziński nalega, abym jechał drugą klasą, bo na pasażerów trzeciej klasy policyjni funkcyonaryusze baczniejszą zwracają uwagę.
Faktycznie tak jest. Konspiratorzy zazwyczaj nie bywają w grosze zasobni...
Obliczamy wspólne fundusze. Na drugą klasę do Warszawy starczy.
Radzi kanonik zabierać z sobą tylko maleńką walizkę, z którą przemykać się łatwiej i z przed śledczych oczu też łatwiej się usunąć.
Racja! — wielkie bagaże ogromnie podróżnego krępują.
— Musicie też elegancko się ubrać, — konkluduje ksiądz Rogoziński.