Strona:Szymon Tokarzewski - Bez paszportu.djvu/53

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wa, — w chwili kiedy te słowa kreślę moje serce zwraca się ku niej z pozdrowieniem i wyrazami wdzięczności.
Po tych wspomnieniach, które nawet z biegiem całego szeregu lat nie przestają boleć moralnie, przez to, że najstraszliwiej nad politycznymi więźniami pastwili się właśnie urzędnicy Polacy, przed moją wyobraźnią sunie korowód widmowych postaci moich niegdyś dręczycieli.
— A kysz! a kysz! a kysz! — odstraszam te widma złowrogie, aby mi nie mąciły chwil błogich, które w umiłowanej Warszawie, pośród wypróbowanej wierności przyjaciół przepędzam.




Przemiłą zawarłem znajomość, a nawet powinienbym rzec przyjaźń, z parą Łużyczan: ze znanym łużyckim patryotą i działaczem Janem Smolarem i małżonką jego, Ernestyną Smolarową.
Serbowie Łużyccy, czyli Łużyczanie, przez Niemców „Wenden“ zwani, chociaż od jedenastego stulecia pozbawieni niepodległości, chociaż ze wszech stron przez Niemców otoczeni i uciskani, przez tych nieprzejednanych wrogów nawet imienia słowiańskiego — zdołali przecież utrzymać swoją narodowość.
Ogniskami narodowego ruchu są miasta: Budyszyn i Chociebuż.