Przejdź do zawartości

Strona:Szymon Tokarzewski - Bez paszportu.djvu/5

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.


Kostroma, d. 2 sierpnia 1882 r.

— ...Miłość nasza dla Niej, jest czystą jak lilia... Jest bezinteresowną... Wykwitła na mogile i żądając dla Niej wszystkiego, dla siebie nie pragnie nic, a nic... Ta miłość w nasze serca wkorzeniła się tak silnie, że zgasnąć może dopiero z ostatniem ich tętnem...
— Bracie Szymonie, przerywa mi kanonik Rogoziński[1], przemawiacie, niby trubadur do umiłowanej królewny.
— Alboż nie królowę mam na myśli?
— Tak, to tak, bez kwestyi... Tylko widzicie: zawsze, osobliwie zaś, w naszem położeniu trzeba na wodzy trzymać uczucia... A sposób w jaki chcecie je zamanifestować, wybaczcie, uważam za niewłaściwy.

— To nie manifestacya uczuć, kanoniku.. Zresztą co tu gadać, widzę, że poraz pierwszy w ciągu

  1. patrz „Ciernistym Szlakiem”. P. W.