Przejdź do zawartości

Strona:Szymon Tokarzewski - Bez paszportu.djvu/35

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

na ziemie polskie buchnie, a krew potokami je zbroczy.
Starsi, chłodniejsi, ostrożniejsi, z niepokojem i trwogą oczekiwali wybuchu, pocieszając się i kojąc nadzieją, że jeszcze uda się wybuch zażegnać, albo przynajmniej odroczyć!...
Tymczasem młodzi o krwi kipiątkiem krążącej zapytywali wciąż:
— Kiedy?... czy jeszcze nie czas?...
Aż wreszcie naczelnik rządu cywilnego, pan margrabia Wielopolski, zarządził brankę, na którą dwadzieścia jeden tysięcy, skazanej do wojska polskiej młodzieży, odpowiedziało jednomyślnym okrzykiem:
— Już czas!
I poszli do lasów...
I wybuchnęło powstanie...
Każdy kto bacznie i uważnie na te wypadki patrzył i kto sam brał w nich udział czynny — ma wszelkie dane mniemać, że gdyby nie owa „branka“ pewno w naszych porozbiorowych dziejach nie byłoby krwawych kart 1863 i 1864 roku.





Warszawa we wrześniu

— Nie zgadlibyście, moi drodzy, co wam oznajmię — mówi do mnie p. Józefowa Leszczyńska.