Strona:Szymon Tokarzewski - Bez paszportu.djvu/20

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ale nic z tego nie nastąpiło. Obawy moje były płonne.
Dla kontenansu wydobyłem swoje zapasy i udawałem, że z apetytem zajadam, podczas gdy oficer rozciągnął się na ławie i przez resztę drogi spał snem sprawiedliwego.
Na terespolskim banhofie zbudzony, bardzo grzecznie pożegnał się ze mną.




— Wszelki!... wykrzykuje pułkownik Walenty Lewandowski[1] skoro mnie ujrzał z walizką i pakietami w ręku, w swojem mieszkaniu, róg ulicy Chmielnej i Brackiej.
Oczywiście miał zamiar zawołać „wszelki duch pana Boga chwali“, wszelako widząc, że bez powitania mijam pierwszy pokoik i chyłkiem przemykam się do drugiego — jako stary spiskowiec, bardzo szybko oryentuje się w sytuacyi i odgadując, że nagłe i niezapowiedziane pojawienie się moje w Warszawie jest nielegalne, ze swego wykrzyknika na poczekaniu przerabia frazes nie tyle gramatyczny, jak zręczny:

Wszelki gatunek herbaty, do wyboru znajdą panie u mnie, rzecz w tem, jaki paniom przypadnie do smaku...

  1. Kapitan z legionów polskich na Węgrzech w r. 1848 — następnie profesor w szkole polskiej w Batignolles — pułkownik z powstania r. 1863, patrz „Ciernistym Szlakiem“ P. W.