Strona:Szwedzi w Warszawie.pdf/60

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jednemu dochował statecznej przyjaźni. Wdowcem był, bo żona jego, a moja siostra przyrodnia, imci-panna Zuzanna Rafałowiczówna, Panie świeć nad jej duszą, dawno mu umarła, nie ostawiwszy żadnego potomstwa. Stąd to nasza znajomość i przyjaźń, bo ja też zawsze lubiłem się parać księgami i przeto przylgnęliśmy do siebie z Ascolim. To, bywało, gada on mi nieraz: słuchajno Pietrze, nie mam ja nikogo na świecie, więc zrobiłem tobie zapis mojej kamieniczki i ksiąg moich, a jak umrę, przechowaj je i dobrze rozpatrz, a znajdziesz tam jedną wielką tajemnicę, która ci się przydać może.
Znów pan Rafałowicz westchnął żałośliwie, przeciągnął się i prawił dalej:
— Prawdę rzekłszy, do onej tajemnicy jakiejś, niewielką przywiązywałem wiarę, boć Ascoli, choć był człek poczciwy, ale dziwak jakich mało. Ale gdy już umierał, to kazał mi się nachylić nad sobą i szepnął mi: „obacz w mojej bibliotece dzieło wielkiego Machiavella „Il principe“, tam jest tajemnica. Myślałem, że umierający majaczy i zapomniałam o tem. Skorom go już jednak uczciwie pochował i tablicę mu marmurową wmurowałem w ścianę kościoła św. Jana, objąłem w posiadanie jego kamieniczkę i bibliotekę i wszystko, co po nim pozostało. Owóż tedy, mociumpanie, w jakiś czas potem, przeglądając one księgi, przy-