Strona:Szwedzi w Warszawie.pdf/51

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Tak to, tak bywa na świecie! Ale to są sprawy publiczne, niewesołe co prawda. Powiedzże mi teraz, dla czego ci dwaj młodzieńcy do mnie przyszli?
Tu wskazał na Kazika i Maćka i dodał:
— Podobno chcą jakiejś rady, o cóż więc idzie?
— Ej — odparł Kacperek — Kazik Ginter, to nie przyszedł po żadną pomoc ani też radę. Tyle tylko, że mu Szwedy doskwirzyły do żywego i że chłop jest ciekawy, więc przyszedł gwoli tego, żeby się dowiedzieć co słychać. I pewnikiem dusza mu skacze z radości na wspomnienie, że król jegomość szturmować będzie Warszawę i temu plugawstwu szwedzkiemu zada dajfeldreku.
— Jakbyś zgadł, że się cieszę! — zawołał Kazik, a oczy mu zaświeciły się jak dwa karbunkuły.
— No… a ten drugi — tu wskazał pan Rafałowicz na Maćka — czegóż on chce?
— O! z tym to bieda będzie, mój jegomościuniu — ozwie się Kacperek — temu trzeba radzić i dopomódz.
— W czemże takiem?
Więc Kacperek szeroko i dokumentnie opowiedział, jak Szwedy napadły dziś nad wieczorem na kramik Maciejowej przekupki, wdowy po szewcu Macieju Dratewce, jak Madejowa się walecznie broniła i Szwedów pobiła, ale nadszedł ront, kra-