Strona:Szwedzi w Warszawie.pdf/100

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ IX
Jako Maciek przekonany jest, że w podziemiu sam Lucyper go przedrzeźnia.

Do owego otworu, z którego wiało stęchłe, zgniłe powietrze, pierwszy ciekawie zajrzał Maciek, ale zaraz cofnął głowę, otrząsnął się i zawołał:
— O, laboga, laboga! jakże tam ciemno i zimno, brrr!
— Moi chłopcy, rzekł pan Rafałowicz — teraz należy rozszerzyć otwór, bo najprzód przez tę wązką dziurę nikt z nas się nie przedostanie, a potem trzeba, żeby tam naszło dużo świeżego powietrza, bo inaczej podusimy się z kretesem.
Zabrano się więc znowu do roboty, która teraz, gdy już otwór wyłamano, o wiele była łatwiejszą. W niespełna godzinę dziura była tak znaczna, że nietylko trzej chłopcy, którzy byli chudzi i wysmukli, ale i pan Rafałowicz ze swoim brzuszkiem mógł przez nią snadnie przeleźć. Z dziury