Strona:Szpieg powieść historyczna na tle walk o niepodległość.pdf/368

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
356

— Więc bądź spokojna — zawołał Dunwoodie, przyciskając ją na chwilę do piersi — bądź spokojna, bo Henryk jest ocalony.
I nic więcej nie rzekłszy, wybiegł z pokoju, pozostawiając całą rodzinę w osłupieniu. Dopiero tętent jego konia, z szybkością strzały wypadającego na drogę, wyrwał ich z tego stanu.
Zaczęli teraz rozważać i zastanawiać się nad przyczynami tego nagłego odjazdu i nad prawdopodobieństwem powodzenia jego usiłowań. Jego otucha udzieliła się i im poczęści. Każde z nich czuło, że położenie Henryka poprawiło się; on sam najmniej pokładał w to wiary, i to tylko wiedział, że ten stan zawieszenia gorszym był od samej pewności nieszczęścia. Fanny natomiast była jak odrodzona. Nie zaprzątała sobie głowy wątpliwościami, jakich nie mogła rozwiązać, a ufając, iż narzeczony jej potrafi dokonać wszystkiego, co tylko leży w ludzkiej mocy, i pomnąc na dobrotliwość Harpera, oddała się niepodzielnie szczęściu zbudzonej na nowo nadziei.
Panna Peyton wstrzemięźliwszą była w okazywaniu swej radości i kilkakrotnie strofowała siostrzenicę za ten nadmiar pustoty, skoro nie było jeszcze pewności, że oczekiwania ich zostaną urzeczywistnione. Ale uśmiech, błąkający się na ustach starej panny, zadawał kłam temu rozsądnemu umiarkowaniu.
— Ależ, cioteczko najdroższa — rzekła Fanny żartobliwie — dlaczego chcesz powściągać moją radość z uwolnienia Henryka, skoro ty sama tylokrotnie twierdziłaś, iż niepodobieństwem jest, aby tacy ludzie, jacy stoją na czele naszego kraju, mogli skazać niewinnego człowieka.
— I twierdzę to i teraz, moje dziecko, ale trzeba umieć panować zarówno nad swojem szczęściem jak i nad żałością.
Fanny przypomniała sobie słowa umierającej Izabeli i spoglądając ze łzami wdzięczności na zacną ciotkę, rzekła: