Strona:Szlachcic Zawalnia (1844—1846). Tom 1.pdf/82

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

cie i gospodarstwo jego więcéj się chyliło do zupełnego upadku, niżby się można było czego dobrego spodziewać, a więc na proźby ekonoma i włościan, pan odłożył te wesele na drugi rok, jemu kazano po upłynięciu tego czasu pokazać co on zrobi korzystnego, i wiele zapracuje pieniędzy.
Kochałem i ja Ahapkę, lecz o ożenieniu się z nią i pomyślić nie mogłem; obawiałem się, aby się nie narazić na gniew pana i z Karpem trudno się było sprzeczać, on był dworakiem, ze wszystkiemi czarownikami miał poufałą przyjaźń, jeśliby się tylko dowiedział o mojém przywiązaniu do Ahapki, pewnie cokolwiek zrobiłby złego ze mną. A więc w duszy tylko skrycie tęskniłem, prosiłem Boga, aby ta niewinna owieczka nie wpadła w pazury szalonego wilka, lecz się inaczèj stało.
Karpa ten człowiek bezsumienny i leniwy do pracy, idzie na poradę do Paramona, najstraszniejszego czarownika w naszéj okolicy, opowiada jemu o swém przywiązaniu do Ahapki, o warunkach, które pan jemu dał do wypełnienia w przeciągu jednego roku, słowem: prosi jego, aby odkrył sposób, jak prędko można nabyć pieniędzy, i że gotów na wszystko, choć duszę djabłowi zaprzedać, aby tylko dopiąć tego, o co się stara.
Paramon dobył ze skrzyni w papierze zawinięte jakieś ziarenka i dając jemu tak radzi: Jeżeli nie masz u siebie czarnego koguta, to dostań jego gdziekolwiek, nakarm tém ziarnem, i on przez kilka dni zniesie jajko nie większe jak gołębie, to jajko powinieneś nosić cały miesiąc pod lewą