Strona:Szlachcic Zawalnia (1844—1846). Tom 1.pdf/80

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ten gość szatański, i lokaj Karpa, wzięli z obory czarnego kozła, poprowadzili na smętarz, powiadają, że wykopali z mogiły trupa, czarnoksiężnik włożył na siebie czamarę umarłego, zabił kozła, z tém mięsem i krwią odprawywał jakieś straszne ofiary, a co się tam działo téj nocy, nie można wspomnieć bez trwogi, mówiono: że jakieś straszydła napełniały całe powietrze, jakieś zwierzęta nakształt niedźwiedzi, wieprzów i wilków, biegały około rycząc tak, że Pan i Karpa ze strachu bez czucia upadli na ziemię; nie wiém kto ich ocucił, to tylko pewna, że po téj strasznéj nocy czarnoksiężnik znikł, nikt jego potém nie widział. Pan był cięgle smutny, chociaż miał pełno złota i wszystkiego w obfitości, czego tylko zażądał, zrobił się jeszcze okrótniejszym, nikt mu dogodzić nie mógł, i Karpę wypędził ze dworu.
Kiedy to opowiadał podróżny, słychać było szeptanie słuchaczów, wot uże strach, tak strach, aż maroz pa skury padzirajeć i stryj się odezwał temi słowy: Musiał on pierwéj być farmazonem, albo się pobratał z niedowiarkami, a człek bez religji na wszystko gotów — no cóż daléj?
Podróżny opowiadał daléj — Karpa wysłany ze dworu, oddany był za robotnika jednemu majętnemu gospodarzowi, lecz on więcéj był ciężarem, niż pomocą, gdyż od dzieciństwa żyjąc we dworze, zrobił się leniwym, upartym i nieposłusznym, dochodziły częste skargi do Ekonoma, ten jego przenosił z jednéj chaty do drugiéj, lecz nigdzie nie mógł długo zostawać. Nareszcie prosił Ekonoma o wstawienie się