Strona:Szczypawka - Baczność! Jenerał Tabaka ma głos!.djvu/47

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zaro tyz pedziołem swoi babie, coby wej miensa nie kupowała, ino gotowała same pyrki z kapusto, bo kiej ma być bankit, to na bankit trza przecie ździebko placu w bebechu ostawić! Potem posłałem Merke z pelikiem po piwo i butelecke raj wisky, coby wej wula zycenia owych wysokich ubrzenników przysykować sie z mowo patrjotycno.
Kiej juz wypiłem pionty pelik piwa, pocułem jak patryjotyzm zacyna me rozbiroć i chodzić po gnatach, siatem se tedy za stołem i ułożyłem fajny śpic na ten bankit.
Tak ci i rychło nadsed cas tygo bankitu, cwartek, 11-go dziulaja, Oj, pedom wom, rodaki, wierne krześcijany, ze na długo ostało w pamienciach wsyćkich te wielgie świento narodowe! Pedom wom ućciwie, ze hala Schoenhofena zapchana była po brzegi ludziami a patrjotyzmu to tyla tam było, ze ledwo w kilkunastu beckach piwa i wisky móg sie zmieścić!... To tyz na taki fajny widok serce kuzdygo prawygo Polaka rosło i kuzden se myśloł:
— Jesce Polska nie zginena!...
Juści, ze nie zginiena! Bo naród — i to za ocyjanem — któren takie fajne bankity urzondzać potrafi i beckami i flaskami pokazuje swojo miłość do ojcyzny — nie zginie, pedom wom, psieścirwo!
Kto tam był na ty wielgi urocystości Polski w skurceniu i kto na własne ocy oglondał, jak to przy rozmaitych wyrywasach, wygrywanych przez bande, wnosono do sali rozmaite luncie, piwa, wisky i wina — tenby to samo pedzioł, co i ja i krzyknonby:

45