Strona:Szczęsny Morawski - Sądecczyzna.djvu/40

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Anny pod Podolińcem przesiadywał groźny zbójca: Krudynhop. Nietylko: że rozbijał podróżnych i obierał z mienia; okrutnik zabijał wszystkich nielitościwie lipową swoją maczugą. Na prośby i łzy odpowiadał: śmiechem szyderczym. Że zaś w tem miejscu Poprad przerzyna Magurę i wzdłuż koryta jego jedyna droga; nie można było ominąć Krudynhopa zasadzki, a podróżni zbliżając się do tej okolicy gotowali się na śmierć. Był on postrachem całego pogranicza, bo maczuga jego ogromna; gdyby korą grubą obrosła warstwą zaschłej krwi ludzkiej. Żalu ni skruchy nieznało dzikie serce jego. — Ostatnią jego ofiarą był biedny pielgrzym wracający rzekomo od rzeki: Pregla, kędy pielgrzymował do pierwotnego grobu ś. Wojciecha. (Więc roku 997). Bardzo się mu prosił i żałośnie błagał o życie, lecz bez skutku. Więc konając pod razami maczugi wyjąknął boleśnie: Nie masz dla mnie litości! obyś nie doznał litości przed Bogiem!! — Krudynhop roześmiał się dziko nad słowami biedaka; a obrawszy z mienia wrócił do swej siedziby ulubionej i położywszy się w cieniu olbrzymiej jodły: usnął. Nie usnął spokojnie: żałosne słowa konającego pielgrzyma ostrym grotem utkwiły mu w sercu.
Śniło mu się: że 6 strasznych piekielnych potworów pochwyciwszy w szpony niosło go powietrzem kilka! kilka!! godzin. W końcu złożyli go na szczycie jasnej góry sięgającej w niebo. Tam na lśniącym tronie siedział: Bóg sędzia sprawiedliwy, a u stóp niebieskiego stolca klęczały dusze wszystkich których on pozabijał. Wszystkie się zwróciły ku niemu i wskazując rękoma żądały zeń sprawiedliwości boskiej. — A tam w dole! gorzało piekło! potwory piekielne rozniecały jeszcze straszniejszy żar.
Bóg sędzia wyrzekł surowo: — Nie ma już dlań miłosierdzia! — Poczwary piekielne pochwyciły i niosą go. Na darmo ogląda się czy która z ofiar rozboju jego nie zlituje się nad nim!... Zdala tylko obaczył postać nieznaną mnicha, o łagodnem uśmiechniętem obliczu. Wyciągnął mnich doń rękę, jak gdyby mu ją chciał podać.... lecz za późno! Poczwary rzuciły go w bezdeń piekielną... która się roztworzyła z strasznym hukiem!...
Tej chwili obudził się Krudynhop — lecz sam nie wiedział co się z nim dzieje.