Strona:Szandor Petöfi - Wojak Janosz.djvu/75

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
71

Sięgnął po piszczałkę, by do wspólnych trudów
Głosem jéj przywołać armję wielkoludów.
Już miał zadąć właśnie, lecz się wstrzymał chwilę,
Bo o coś twardego potknął się niemile.

Dotknął ręką rzeczy co mu stopy gniotły,
Poznał, że to w kupę poskładane miotły,
Zebrał je więc szybko i skrył na uboczy,
Tak, by czarownicom nie mogły wpaść w oczy.

Potem wrócił, zadął w piszczałkę trzy razy,
Olbrzymi stanęli zaraz na rozkazy.
„Śpieszcie się do dzieła, laskonogie chłopy,“
Wydał rozkaz Janosz. Wpadli wnet do szopy.

Wielki wszczął się tumult, zamęt i ambaras,
Strachem zdjęte wiedźmy chciały zmykać zaraz,
Widząc, że rzecz groźną przybrać może postać,
Mioteł nie znalazły, więc musiały zostać.

Szybko się olbrzymy wzięli do roboty,
I za wiedźmą wiedźmę brali w swe obroty;
Skoro którą olbrzym porwał w dłoń żylastą,
Ciskał nią o ziemię, — tłukła się na ciasto.

W taki sposób całą sprawili gromadę,
Jednéj tylko jeszcze trza było dać radę,
A już się do koła widniéj zaraz stało,
I w ciemności kraju pierwszy raz zadniało.