Strona:Szandor Petöfi - Wojak Janosz.djvu/74

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
70

Cóż to były znowu za szelesty w górze?
Wiedźmy odbywały na miotłach podróże,
Bo ciemności państwo, jak wszystkim wiadomo,
Stanowi czarownic własność nieruchomą.

Sejm mieć miały właśnie i śpieszyły po to,
By się na czas z czarów uwinąć robotą;
Punkt zaś ich zebrania był podług zwyczaju,
Położony w środku wiecznéj nocy kraju.

Pusta im stodoła służyła do rady,
Pod kotłem w niéj ogień rozpaliły blady,
Janosz już z oddali spostrzegł światło sine
I zamierzył zbadać jasności przyczynę.

Kiedy się tak zbliżył ku szopie na zwiady,
Już się wszystkie wiedźmy zeszły do gromady;
Przytknął tedy oko do ujrzanéj szpary,
I zobaczył rzeczy prawie nie do wiary.

Dookoła kotła tańcujące baby
Rzucały do niego łby jaszczurcze, żaby,
Zioła z pod szubienic, nietoperze, szczury,
Ludzkie kości, węże i kocie pazury.

Któż tam wreszcie zliczy, co wrzucały jeszcze?...
Kiedy Janosz spostrzegł te rzeczy złowieszcze,
Z których jędze jady wygotowywały,
Zaraz mu do głowy przyszedł projekt śmiały.