Ta strona została przepisana.
VII.
Od téj nocy Janczi uszedł świata kawał,
Już mu obraz zbójców w pamięci nie stawał,
Gdy raz w świetle słońca ujrzał, że coś błyska,
Poznał, że to wojsko, kiedy podszedł zblizka.
Byli to żołnierze, wspaniałe huzary,
Słońce tak igrało z bronią staréj wiary.
Konie ich spienione rżały i tentniły,
Potrząsały grzywą, dumnie łba wznosiły.
Gdy ich Janczi ujrzał jadących przez błonie,
Serce mu zadrgało w piersi, w lewéj stronie,
Myślał: „Gdyby chcieli przyjąć mnie w żołnierze!
Pędzić takie życie wielka chęć mnie bierze.“